wtorek, 10 listopada 2015

Całuję cię cicho, by strachu nie budzić - przy moim pragnieniu jesteś taka maleńka.

Była to miłość pełna uniesień, upadków i radosnych wzlotów. Miłość gorzkich łez, żalów i bolesnych doświadczeń. Miłość pełna uśmiechów, pocałunków, wymiany fizyczności i idealnej koegzystencji dwóch ciał. Miłość, w której dawało się i dostawało. Miłość z wzajemnością uczuć. Taka, gdzie jedynym zachowanym przeświadczeniem była świadomość, że partner jest i będzie. Była to miłość jedyna, prawdziwa i niepowtarzalna. Nie pierwsza, jednak do złudzenia ją przypominająca, lepsza, perfekcyjniejsza. Ta, w której do rozmowy nie potrzeba było słów i gestów. Cechująca się eksplozją uczuć, wybuchami radości, wspólnymi łzami. Zawierająca w sobie wszystkie inne miłości, wspólne spacery, picie wina, nieprzespane, przegadane noce, delikatne uśmiechy na dzień dobry i bolesne pożegnania. Miłość, której częścią były rozstania i powroty. Miłość na całe życie, choć trwała jedynie jego marną część.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz