Była to miłość pełna uniesień, upadków i radosnych wzlotów. Miłość
gorzkich łez, żalów i bolesnych doświadczeń. Miłość pełna uśmiechów,
pocałunków, wymiany fizyczności i idealnej koegzystencji dwóch ciał.
Miłość, w której dawało się i dostawało. Miłość z wzajemnością uczuć.
Taka, gdzie jedynym zachowanym przeświadczeniem była świadomość, że
partner jest i będzie. Była to miłość jedyna, prawdziwa i
niepowtarzalna. Nie pierwsza, jednak do złudzenia ją przypominająca,
lepsza, perfekcyjniejsza. Ta, w której
do rozmowy nie potrzeba było słów i gestów. Cechująca się eksplozją
uczuć, wybuchami radości, wspólnymi łzami. Zawierająca w sobie wszystkie
inne miłości, wspólne spacery, picie wina, nieprzespane, przegadane
noce, delikatne uśmiechy na dzień dobry i bolesne pożegnania. Miłość,
której częścią były rozstania i powroty. Miłość na całe życie, choć
trwała jedynie jego marną część.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz